W kolejnym etapie wklejanie kila. Nie mam zdjęcia ale użyłem
swoich kostek aluminiowych ( widocznych na innych zdjęciach ) do zachowania
prostopadłości. Uważałem oczywiście na ustawienia współosiowości co nie było
zbyt łatwe, ponieważ nie miałem żadnych gotowych elementów do wzmocnienia
części rufowej nie dotykającej stoczni. Używałem jedynie kątowników i ścisków.
Potem do wklejonego kila po kolei przyklejałem wręgi.
Oczywiście z użyciem aluminiowych kostek. Generalnie w tym etapie wszystko
pasowało idealnie – wszystkie kąty i odległości zgodziły się bez nadmiernego
wysiłku. Po prostu trzeba wszystko sprawdzić już po spięciu ściskami i
ewentualnie wnieść mikro korekty.
Potem jeszcze wklejanie wzmocnień wręg pod poszycie. Tu
postanowiłem wkleić je po przyklejeniu wręg głównych ponieważ nie wzmacniają konstrukcji
gdyż nie trzymają się kila, są wręcz od niego oddalone.
Potem wklejanie wzdłużników w przedostatniej części rufy. No
i tu greate mistake – wszystko ustawiłem sprawdzałem kilkukrotnie, ściskałem
układałem, użyłem drewnianych bloczków dla utrzymania współpłaszczyznowości a i
tak wzdłużnik prawy się pochylił, no i wysechł i kupa.
„brakujące zdjęcie tu się pojawi jak zgram z aparatu”
Ale na szczęście nie miało to wpływu na samą konstrukcję, bo
wszystkie osie i płaszczyzny się trzymają ( a przynajmniej mam nadzieję że się
trzymają :-) )
Jak widzicie nie mam jeszcze ustabilizowanej tylnej części rufy – z
braku odpowiedniego materiału, przerwałem pracę i nie wklejałem ostatniej pary
wzdłużników ponieważ spowodowały by wypaczenie konstrukcji, tym bardziej że
(jak już pisałem w innym wątku) ten element w zależności od wilgotności całkiem
wesoło tańczył raz w lewo raz w prawo.